wymarsz_do_boju

Wyruszenie Ludwika Narbutta „w pole”

W czasie pobytu w obozie dubickim postanowił Narbutt wykonać zamiar, który powziął na przełomie 1862/63 r., aby jakimś czynem bohaterskim skłonić naród do ogólnego powstania, a doskonale orjentując się w nastrojach kraju, powziął zamiar urządzenia napadu na Wilno.

Narbutt bowiem zrozumiał, że dla wywołania ogólnego powstania potrzeba oddziałać na wyobraźnię i że musi się poruszyć umysły społeczeństwa.

Rozpoczyna zatem wojnę, pełną trudów i znojów, w niesprzyjającej porze roku, wśród lasów i bagien przy niedostatku broni, prochu i amunicji, z garstką przeciwko tysiącom, z ludźmi przeważnie niemającymi pojęcia o walce z regularnem, wyszkolonem wojskiem rozpoczyna wojnę polegającą na organizowaniu zasadzek i nużeniu nieprzyjaciela, wymagającą stałej czujności i przytomności umysłu oraz niespożytej wytrwałości i energji.

Po zorganizowaniu, wyposażeniu i pośpiesznem podszkoleniu partji, w końcu lutego wyruszył Narbutt „w pole” i przez Naczę – Ejszyszki zmierzał do puszczy Rudnickiej, a idąc od wsi do wsi i nocując w szlacheckich folwarkach ogłaszał manifest Rządu Narodowego o powstaniu, budził naród do wojny z Rosją i uzupełniał po drodze partję swą nowymi ochotnikami.

Koło Naczy, pod kolonją Wysokie, na rozkaz Narbutta powieszono tysiącznika nackiego Korżella Antoniego za informowanie władz rosyjskich i zdradę powstańców.

W pierwszych dniach marca w pobliżu Werenowa zorganizował napad na pocztę, dążącą z Wilna do Lidy, lecz napad się nie udał, choć ostrzelano pocztę kilkakrotnie.

O ukazaniu się partji Narbutta w rejonie Nacza – Ejszyszki generał gubernator wileński otrzymał me1dunek, już l8 lutego wskutek czego zarządził wysłanie z Lidy „oddziału lotnego” sztabs kapitana Strukowa w składzie kompanji piechoty i pół-szwadronu ułanów dla oczyszczenia powiatu lidzkiego z buntowników.

Gdy oddział ten nic nie zdziałał i Narbutta nie odnalazł, wysłano z Wilna przez Olkieniki – Ejszyszki drugi oddział lotny pułkownika Wimberga w składzie kompanji piechoty i 30 kozaków.

Dnia 9 marca o świcie oddziały te połączyły się we wsi Wisińcza i pułkownika Wimberg objął tu ogólne kierownictwo nad akcją przeciw partji Narbutta.

Powstańcy w tym czasie, po męczących marszach, ciągłych ćwiczeniach w robieniu bronią pod i obrotach wojskowych, naciskiem oddziałów rosyjskich, porzucili okolice zaludnione a otwarte i, zmyliwszy pogoń, wkroczyli w głąb puszczy Rudnickiej, której naturalne położenie (bagna i niedostępne lasy) stanowiło pewnego rodzaju fortece, trudną do zdobycia.

Tu przez cały dzień 8 marca powstańcy wypoczywali w oczekiwaniu na zapowiedzianą pierwszą bitwę.

9 marca, po zwykłem rannem nabożeństwie odprawionem przez kapelana – ks. Horbaczewskiego oddział wyruszył z obozu i po dwugodzinnym marszu bagnistą puszczą, doszedł do jej wylotu na trakt wileński

Tu wódz postanowił urządzić zasadzkę na Moskali, aby stoczyć, bitwę niemal na przedmieściach Wilna i w ten sposób zaalarmować nie tylko garnizon wileński, lecz i ludność stolicy Litwy.

1 kolumna – sztabs kapitan Strukow z jedną kompanją piechoty i pół-szrwadronem ułanów przez Popiszki-Kolitańce-Rudnię i Sałki na Gudełki;

2 kolumna – pułkownik Winberg z jedną kompanją piechoty z pół-sotnią kozaków, śladami partji leśnemi drogami na Rudniki, aby odciąć ją od północy i zamknąć jej drogę odwrotu.

W Rudnikach Wimberg zarządził odpoczynek i około godziny 18-tej znów ruszył do lasu, gdzie na skraju szpica kozacka wpadła znienacka na maszerujący pluton karabinierów, Skawińskiego. Zawiązała się silna strzelanina, Pod natarciem spieszonych kozaków, Skawiński sprawnie manewrował dwoma rzutami i cofał się skokami, osłaniając odwrót ogniem. W ten sposób oderwał się nieco od Rosjan i dochodził już do polanki, gdzie za sągami drzewa ukryty czekał Narbutt. Strzały ucichły i wszystko zdawało się być już skończone. Nagle kozacy cwałem wskoczyli na polankę za Skawińskim i szarżą chcieli go zdusić. Skawiński rozsypał swój pluton w grupki, które schroniły się w lesie obok ukrytych plutonów strzeleckich za sągami drzewa. Teraz, na rozkaz Narbutta: „pal!” – cała linja ukrytych strzelców zionęła ogniem. Kozacy niektórzy upadli na zamarznięte kałuże wody, inni przewracali się z końmi, wreszcie w popłochu rzucili się do ucieczki. Za nimi pobiegło w pościgu młode, niewyszkolone wojsko powstańcze, nie bacząc na rozkazy oficerów, powstrzymujących ich od tego nieopatrznego kroku. Jazda rosyjska stratowała własną piechotę i spowodowała jeszcze większe zamieszanie. W tej właśnie chwili z drugiej strony od lidzkiego traktu ukazała się druga kolumna rosyjska Strukowa i poczęła odcinać Narbuttowi odwrót do lasu.

Narbutt zdołał znów ukryć swą piechotę za sągami drzewa, aby tu oczekiwać dalszej akcji. W czasie tego odwrotu zabito pod nim konia.

Moskale przypuścili szturm do sągów i gdy już byli od nich o kilkanaście kroków, Narbutt otworzył ogień, a następnie również rzucił się do przeciw-natarcia. Zawrzała walka wręcz. Gdy już Rosjanie poczęli brać górę, na rozkaz Narbutt a z lewej strony lasu wypadł ukryty ksiądz Horbaczewski z plutonem kosynierów, którzy z okrzykiem: „Jezus! Marja! Józef!” wpadli z boku na wroga. Walka rozgorzała na nowo na całej linji. Wreszcie Rosjanie w obawie okrążenia poczęli się cofać i nieścigani, z powodu zapadającej ciemności, uszli na Rudniki.

Po pogrzebaniu zabitych, opatrzeniu rannych i wysłaniu ich do okolicznych dworów oraz odprawieniu przez ks. Horbaczewskiego dziękczynnego nabożeństwa za odniesione pierwsze zwycięstwo pod samemi niemal wrotami Wilna, oddział Narbutta, wzmocniony na duchu, ruszył tą samą drogę w głąb puszczy Rudnickiej.

W wyniku tej bitwy Rosjanie mieli kilkunastu zabitych i rannych (choć do tego nie chcieli się przyznać, kłamiąc w oficjalnych komunikatach), Polacy zaś stracili 4-ch zabitych i kilkunastu rannych, zdobywając jednak na wrogu znaczną ilość doskonałej broni (sztucery gwintowane).

Rosjanie w Wilnie na odgłos strzałów spod Rudnik zaalarmowali wystrzałami armatniemi cały garnizon, rozstawili wojsko po ulicach miasta w obawie o wybuch powstania w stolicy, a potem zebrawszy kompanię za kompanja piechoty gwardji na odsiecz swym wojskom, walczącym w puszczy Rudnickiej, Część tego wojska na noc powróciła do miasta, część zaś dotarła już po walce do Wimberga,

Na wieść, że Narbutt uderza na Wilno, że już nawet rzekomo pobił Moskali, miasto ożyło, księża uderzyli we wszystkie dzwony, a w kościołach rozbrzmiewało „Te Deum” w podzięce za zesłane zwycięstwo. Długo nie mogło się Wilno uspokoić i żyło w gorączkowej nadziei.

Na pomoc Wimbergowi przybyła ostatecznie z Wilna do Rudnik na podwodach kompanja piechoty z baonu strzelców lejbgwardji, a koleją do stacji Olkieniki kompanja Finlandzkiego pułku piechoty.

Następnego dnia Wimberg po całej puszczy szukał Narbutta i znaleźć go nie mógł, pochwycił jedynie 11-tu błąkających się po lesie powstańców, których jako jeńców odesłał Wilna. W wyniku śledztwa sąd wojenny skazał schwytanych za udział w powstaniu: Zachowskiego Józefa, syna pisarza sądowego, – na 7 lat służby przymusowej w armji rosyjskiej, Kleczkowskiego Kazimierza – na zesłanie do gubernji penzeńskiej, Olszańskiego Ignacego – na zesłanie na Syberję, innych zaś włościan zwolniono z braku dowodów winy, ponieważ tłumaczyli się, że siłą byli wzięci do powstania i z szeregów partji dobrowolnie uciekli.

Nazajutrz 10 marca po drodze do puszczy Nackiej znienacka napadł Narbutt na kompanję strzelców lejbgwardji i, położywszy kilku trupem, zdobył – kilkanaście doskonałych sztucerów poczem sprawnie wycofał się w głąb puszczy, w której tak się ukrył, że go Rosjanie odnaleźć nie mogli.

Wimberg, nie mogąc wykonać zadania, powrócił do Wilna, a dla odszukania Narbutta wysłano oddział lotny pułkownika Epifanowa z kompanją Pawłowskiego pułku gwardji i sotnią kozaków, lecz i ten nic nie zdziałał, ponieważ powstańcy, znając doskonale teren, tak się ukryli w puszczy Dubickiej, że słuch o nich na razie zaginął,

Rosjanie przypuszczali, że już wreszcie będą mieli spokój, bo Narbutta niema, a zatem powstanie skończone i w tej myśli ogłosili pomyślny komunikat wojenny: następującej treści:
„Dowódca dońskiego Nr 42 pułku płk. Epifanow, wysłany ścigać szczątki bandy Narbutta, rozbitej przez pułkownika Wimberga pod Rudnikami, obszedł w przecjągu 10-ciu dni w rożnych kierunkach większą część powiatu lidzkiego i trockiego, lecz nigdzie nie znalazł powstańców. Jak wynika z ostatnich wiadomości, banda Narbutta ostatecznie się rozpierzchła, on zaś sam i ks. Horbaczewski uciekli do Królestwa Polskiego”.

Nieprzyjemny czekał ich zawód, o czem w niedługim czasie mieli się przekonać.

 

Źródło: Ludwik Narbutt. Życiorys Wodza w powstaniu styczniowem na Litwie.
Opracował: por Władysław Karbowski, 1933 – 1935
Wydawnictwo: 76. Lidzki Pułk Piechoty im. Ludwika Narbutta

Możliwość komentowania została wyłączona.